W przeddzień finału zadzwonił do nas Wacław Biały – nieżyjący już redaktor naczelny Gazety w Lublinie – i powiedział, że w niedzielę, w godzinach 10.00 - 20.00 mamy być w biurze, ponieważ wszystkie oddziały Gazety, Polskie Radio, telewizja i inne media biorą udział w akcji charytatywnej na rzecz dzieci chorych na serce. Radio i telewizja już imprezę nagłośniły, a my mamy ją monitorować, udzielać wywiadów, zdawać na bieżąco relacje i ...zbierać pieniądze, które mieszkańcy miasta będą do nas przynosić. Bardzo sceptycznie nastawieni siedzieliśmy w biurze ponad 2 godziny... Pamiętam, że „prawdziwy nalot” zaczął się po godzinie 12.00 i trwał do późnego wieczora. Przychodzili ludzie, których dzieci i wnuki chorowały na choroby serca i były w trakcie leczenia. Byli też tacy, których dzieci zmarły... Każdej wpłacie towarzyszyła jakaś opowieść, przeważnie smutna. Większość wpłacających stanowili jednak mieszkańcy, którym leżało na sercu dobro najmłodszych i polepszenie ich sytuacji.
Pieniądze zbieraliśmy „na listę”, która była odpowiednio oznakowana. Pamiętam, że pod koniec dnia mieliśmy pełne tekturowe pudełko banknotów i spory worek bilonu. Niestety, dokładnej sumy nie pamiętam, ale wiem, że była niewiele niższa od zebranej w Lublinie.
Przeliczone komisyjnie pieniądze wpłaciliśmy na konto w banku.
Kolejny finał już był zupełnie inny. Też dyżurowaliśmy w biurze, gdzie stała puszka, a w mieście kwestowali nasi wolontariusze z wypożyczonymi od PCK puszkami oklejonymi znakiem firmowym WOŚP – chyba były już serduszka. Tymi wolontariuszami byli moi uczniowie z Ekonomika, z klasy III f o profilu bankowym.
Krystyna Rybińska-Smyk
Fotografie: II Finał WOŚP – Andrzej Lucjan Szumowski, 2 stycznia 1994r. Rynek Wielki. Zamość.